BE A REBEL.
Beauty Rebel to styl życia. Bądź sobą. Myśl samodzielnie. Kochaj świat i ciesz się jego pięknem. Wybieraj to, co najlepsze - dla twojej skóry i dla Ziemi.
OBSERWUJ NAS:

Organiczne Kosmetyki | Niszowe Marki

Bezpłatna dostawa od 300 zł

  • Brak produktów w koszyku.
Na górę

Jak nauczyłam się być dobra dla swoich włosów

Moja relacja z włosami to historia trudnego związku. Są ciemne, niemal czarne, ciężkie i całkiem proste, a ja marzyłam o słonecznym blondzie i miękkich falach. Jako nastolatka robiłam wszystko, aby zmienić ich wygląd. Farbowałam, tapirowałam, zrobiłam sobie trwałą, rozjaśniałam włosy do jasnego blondu. Moje włosy są mocne i przetrwały te eksperymenty, ale ich kondycja znacznie się pogorszyła. Dziś uczę się być dla nich dobra. Zrezygnowałam z plastikowych szczotek, tanich szamponów i produktów do stylizacji, unikam narażania ich na wysoką temperaturę. I każdego dnia widzę poprawę w ich kondycji i wyglądzie.

Pierwszym krokiem było zdanie sobie sprawy z tego, że robię swoim włosom krzywdę. Drugim – opracowanie planu działania, aby poprawić nasze relacje.

Po pierwsze zaczęłam przywiązywać większą uwagę do zależności pomiędzy kondycją włosów a odżywianiem. Z roku na rok odżywiam się lepiej i bardziej świadomie. Moja dieta jest oparta przede wszystkim na warzywach i owocach. Nie jem mięsa, więc codziennie zapewniam sobie dobre roślinne źródła białka – szpinak, domowy hummus, jajka od kur hodowanych w małych, etycznych gospodarstwach. Piję bardzo dużo wody, głównie z kranu. W Krakowie jest ona zdatna do picia i stanowi dużo lepszą alternatywę dla wody zapakowanej w plastik – zarówno pod kątem ekologii jak i zdrowia. Ostatnio dużo czytam na temat naturalnego wzbogacania i oczyszczania wody. Tradycyjnie stosowano niegdyś miedziane dzbanki, w których trzymano wodę. Są nie tylko ekologiczne, ale przede wszystkim piękne, takie jak Mangal Jug z belgijskiego sklepu OUI, który mam liście swoich must-have. Na moim talerzu bardzo często goszczą bataty (doskonałe również dla pięknej cery) i awokado. Staram się unikać produktów z puszki, ciecierzycę i fasolę kupuję w szklanych słoikach lub na wagę, do ugotowania. Regularnie zażywam naturalne witaminy, obecnie Daily Vits z Now Foods.

Staram się obserwować swoje włosy i odkrywać, co jest dla nich dobre, a co nie. Zdecydowanie nie lubią szczotek typu triangle teezer, przez które stają się łamliwe. Polubiły się za to z drewnianym grzebieniem o szerokich zębach, którego używam na co dzień. Ciężkie odżywki i maski oraz kosmetyki z salonów fryzjerskich też im nie służą. Mam bardzo złe doświadczenia z naturalnymi szamponami z niskiej i średniej półki – bardzo często nie jestem w stanie ich spłukać i powodują łupież. Potrafią zrobić moim włosom i skórze głowy dużo większą szkodę niż syntetyczne szampony z supermarketu typu Head’n Shoulders, z którymi mam.dużo lepsze doświadczenia, pomimo SLS w składzie. Nie wszystko, co naturalne, jest dobre.

Myję włosy 2-3 razy w tygodniu i sukcesywnie staram się wydłużać odstęp pomiędzy jednym myciem a drugim, chciałabym dojść do etapu mycia włosów raz na 5-7 dni, ponieważ jest to dla nich dużo zdrowsze niż częste mycie. Stosuję szampony bez SLS, oparte na dobroczynnych roślinnych składnikach. Moje ukochane to Reverie Shampoo i szampon do włosów normalnych John Masters.

Od poniedziałku do piątku, każdy dzień zaczynam od intensywnego treningu z obciążeniem, dlatego potrzebuję małej pomocy w odświeżeniu włosów bez konieczności ich codziennego mycia. Bardzo lubię suchy szampon Kevin Murphy, który ma całkiem dobry, naturalny skład i – choć to marka typowo fryzjerska – nie jest testowany na zwierzętach.

W trakcie mycia włosów nakładam szampon dwukrotnie, aby dokładnie zmyć wszelkie zanieczyszczenia. Pojedyncze mycie może nie wystarczać, szczególnie, jeśli mieszka się w dużym mieście, w którym miejskie powietrze miesza się z kobiecymi perfumami, spalinami samochodowymi, tanim tłuszczem do smażenia fastfoodów i dymem papierosowym. Po dokładnym masażu skóry głowy i spłukaniu szamponu, nakładam na włosy odżywkę – przede wszystkim na końcówki, nigdy u nasady włosów. Wczesuję ją we włosy palcami, pasmo po paśmie. Często jest to kosmetyk bez spłukiwania, z bardzo prozaicznego powodu – boiler w mojej łazience jest bardzo mały i ciepła woda kończy się błyskawicznie! Kocham Milk by Rereverie – to bardzo bogata odżywka, a jednocześnie lekka i nieobciążająca. Raz w tygodniu nakładam też odżywkę lub maskę, którą trzymam na włosach około godziny, a następnie spłukuję ciepłą wodą.

Unikam wystawiania włosów na wysoką temperaturę. Nie używam prostownicy, ograniczam używanie lokówki i suszarki. Latem i wiosną pozostawiam włosy do wyschnięcia na słońcu. W upalne dni wyjście z domu z chłodnymi, wilgotnymi włosami jest prawdziwą przyjemnością. Rozczesując włosy zaczynam od końcówek – nigdy nie szarpię ich od samej nasady. Od pewnego czasu zastanawiam się nad zakupem uszytej w Polsce jedwabnej poszewki na poduszkę. Nie podrażnia skóry i włosów tak jak bawełna i zostanie ze mną na długie lata. Jedwab jest bardzo naturalny i miły dla skóry. Jeśli nie chcesz stosować jedwabiu z powodów etycznych, możesz zastąpić go dobrej jakości, organiczną, niefarbowaną bawełną.

W ciągu dnia noszę włosy rozpuszczone lub związane w luźny kok, kucyk lub warkocz – niestaranni zapleciony i bardzo komfortowy. Zamiast klasycznego lakieru stosuję organiczny lub… absolutnie nic. Już po kilku miesiącach troskliwszego dbania o włosy widzę znaczną różnicę w ich wyglądzie. Są bardziej sypkie, błyszczące i zdrowe aż po same końce, pojawiają się tez nowe baby hair. Świetny fryzjer to jedno, ale nawet jego doświadczenie i talent nie zastąpią codziennej dawki miłości.

Tekst: Joanna Stawowy

Zdjęcia: Lexie Janney via Unsplash